.

Henry David Thoreau „Walden, czyli życie w lesie”

Trudny przewodnik.

Można by pomyśleć, że Henry David Thoreau idealnie pasuje na patrona wszystkich, którzy odwracają się tyłem do miasta i osiedlają się w miejscach, gdzie dużo mniej ludzi i dużo więcej drzew. Nie chcą wiele konsumować, chcą więcej żyć. Nie chcą mieszkać na strzeżonym osiedlu, chcą własnymi rękami zbudować sobie ekologiczną chatkę – z drewna, albo z gliny. Nie chcą batonika z supermarketu, chcą hodować sobie fasolkę i zbierać w lesie poziomki. Nie chcą tranzystora, pragną śpiewu ptaków. Tak, Thoreau będzie świetny jako ich patron. Jemu też nie podobał się rozwój przemysłu (mimo, że ten, który mógł obserwować w XIX wieku, to naprawdę jeszcze nic). Nie lubił miasta, ba! Chyba w ogóle nie przepadał za rodzajem ludzkim. Wybrał życie ascety – w lesie. Niejeden współczesny przesiedleniec na łono natury szuka w „Walden” natchnienia. Czy znajdzie je w lekturze?

W pewnym sensie tak. Thoreau pisze o swojej leśnej egzystencji – prostej, surowej – z zachwytem. Czyni wiele obserwacji przyrody, godnych najlepszego przyrodnika. Opisuje fonosferę, spotkania ze stworzeniami, z którymi dzieli las jako mieszkanie. Satysfakcjonuje go samodzielność gospodarcza. Szczegółowo ją omawia i te fragmenty na pewno zainspirują dążących do minimalizmu kontestatorów. Prostota życia uwolnionego od konwenansów, konieczności porównywania się z sąsiadami, zdobywania przedmiotów, które nie są niezbędne skłoni wielu współczesnych, by pójść za Thoreau w las. Większość z nich jednak zgubi się.

W pewnym sensie Thoreau był bardziej cywilizowany niż jego wielbiciele naszych czasów. Dowiadujemy się o tym, gdy tylko zaczynamy czytać nie o Thoreau – malowniczej postaci buntownika, symbolu indywidualizmu, ale teksty napisane przez niego samego. Dla tych, którzy szukają w nich prostoty mającej odbić surowość leśnego żywota, nie ma tu wiele. Napisał je bowiem poeta. Na dodatek erudyta. Ilość nawiązań do dzieł starożytnych różnych kultur jest nie do ogarnięcia przez czytelnika, nie posiadającego kompetencji filologicznych absolwenta Uniwersytetu Harvarda XIX. Bez omówienia badaczy tekst byłby miejscami niezrozumiały. Thoreau, żyjący w pojedynkę, miał dużo czasu na rozważania. Daleko im jednak do prostoty. (Miejsce mojego zamieszkania w większym stopniu aniżeli uniwersytet sprzyjało nie tylko rozmyślaniom, lecz także poważnej lekturze, i chociaż się znajdowałem poza zasięgiem zwykłej biblioteki objazdowej, byłem pod większym niż kiedykolwiek wpływem książek krążących po świecie, książek, których wersy wyryto pierwotnie na korze, teraz zaś tylko przepisuje się je na czerpanym papierze.) Odrzucając konwenanse, społeczne rygory, modne fatałaszki pustelnik znad Walden pozostawił przy sobie bogactwo intelektualne i prezentuje je przy każdym właściwie poruszanym temacie. Zatem człowiek, pragnący mienić się dzieckiem Thoreau nie może być jedynie uciekinierem z miasta – kapłanem w swojej skromnej sklepanej z desek świątyni. Winien prócz zagonka fasoli, kultywować swój umysł, ćwiczyć go jak machanie siekierką. Winien nadążać za, nie bójmy się użyć tego słowa, kazaniami mistrza-erudyty. Albo przynajmniej chcieć nadążać. Dlaczego kiedy Anglia usiłuje przeciwdziałać gniciu kartofli, nikt nie próbuje przeciwdziałać gniciu mózgu, które jest o wiele bardziej rozpowszechnione i prowadzi do zguby? – Pyta zbuntowany pustelnik.

„Walden, czyli życie w lesie” nie opowiada jedynie o tym jak zbudować schronienie, zorganizować pożywienie, obserwować przyrodę. To także poetycka wizja świata – tej jego części, która nie została (w każdym razie nie bardzo) podporządkowana ludzkiemu panowaniu. Thoreau spędził w chatce nad leśnym stawem dwa lata, pracując tyle, ile potrzeba było, by zapewnić sobie byt i marząc o społeczeństwie ludzi żyjących prosto, jednak bogatych duchem. I współcześnie możemy pomarzyć. A nawet, wsłuchując się w myśl niepokornego samotnika, na miarę własnych możliwości uczynić krok w kierunku jej urzeczywistnienia.

Justyna Polakowska

Henry David Thoreau „Walden, czyli życie w lesie”, przetłumaczyła Halina Cieplińska, wydawnictwo Rebis, 2018.