.

Janina Lesiak „Marysieńka Sobieska. Autoportret”

Nim królowa się upudruje

Filmy kostiumowe, rozdziały podręczników historii budują obraz królowej Marii Kazimiery Sobieskiej jako zdecydowanej, nie pozbawionej fantazji, ale i praktycznego zmysłu kobiety wodzącej za nos Jana Sobieskiego. Janina Lesiak pokazuje to, co mogło się kryć za tą fasadą. Marysieńka nie była jedynie kimś, kogo widzimy na portrecie z epoki – dumnie wyprostowaną królową czarodziejką. W książce Lesiak królowa opowiada o sobie, o miejscach, w których spędzała dzieciństwo, młodość, wiek dojrzały, o otaczających ją osobach. Dużo w tych obrazach smrodku ukrytego pod wyrafinowanymi szatami, podłości okrytej tytułami, bogactwem, sarmackich womitów na łożach pokrytych batystem.

Opowiadająca o sobie królowa to kobieta korzystająca ze swych przymiotów, aby przetrwać. Przymilanie się odpowiednim osobom, zaciskanie zębów, żeby sprostać wymaganiom, znoszenie zachcianek wpływowych kobiet, mężczyzn, traktujących kochanki, żony jak wiele innych przedmiotów w pałacach wypełnionych zbytkownymi gratami. Opisy małżeńskich obyczajów w postępowaniu z kobietami przez sarmackich panów są dramatyczne. Nie znajdziemy na kartach podręczników, na muzealnych prezentacjach wstrząsających opisów nawyków Zamoyskich, Radziwiłłów w traktowaniu „płci pięknej”, zdanej na chamstwo, agresję. Marysieńka lawirowała jak umiała, walcząc o pozycję społeczną, ale też o przeżycie. W usta Marysieńki Lesiak wkłada słowa: Może kiedyś, choć mówię od razu – ja w to nie wierzę, no więc może kiedyś nadejdą takie czasy, że kobieta nie będzie potrzebowała wspierać się na tytule, pochodzeniu, majątku, a głównie na mężczyźnie, że będzie oceniana dla swoich zasług i czynów, że będzie mogła robić to, co sama uzna za słuszne i iść własną drogą do własnego celu… Żeby tak się stało, muszą się zmienić przede wszystkim same kobiety, a to jest według mnie prawie niemożliwe, więc to utopia, dobra tylko dla szalonych literatów.

W noc z 17 na 18 czerwca 1696 roku, tuż przed pogrzebem Jana Sobieskiego, Marysieńka siedzi w wannie, liczy swoje lata. Te najlepsze spędziła z Jachniczkiem – królem Janem. Ani przeszłość, ani przyszłość nie jawi jej się jako specjalnie jasna. Ot, zmagania z układami, z mężczyznami, z własnymi dziećmi. Błędy, nieudane transakcje – wszystko to staje królowej przed oczami. Patrzy w lustro, myśli, co trzeba będzie ukryć przed ludźmi, co pokazać, aby utrzymać respekt poddanych. Dla czytelnika jej literackiego autoportretu jest kobietą świadomą swoich uchybień, starającą się zachować spokój umysłu, rozsądek. To kobieta epoki, bliskiej w swych rozważaniach kobiecie w każdych czasach – wie, jakie ma możliwości, szacuje szanse na przejście przez życie swoją drogą, antycypując zagrożenia, chroniąc się za fasadą sukien i pudru, grającą w gry społeczne , małżeńskie, tak, by nie zapominać o tym, kim jest.

„Marysieńka Sobieska. Autoportret” jest także wspaniałym źródłem wiedzy o obyczajach siedemnastowiecznego dworu polskiego. Autorka podaje całe jadłospisy – ulubione potrawy króla Jana. Czytelnik będzie zadziwiony, ile może zjeść jeden król, nienajlepszego już zdrowia. Niezwykle zajmujące są opisy szat noszonych na dworze – niejednokrotnie sięgniemy do słownika, niemniej warto, żeby wyobrazić sobie wszystkie te fatałaszki, jedne na drugich. Marysieńka wspomina też postaci przewijające się przez jej salony: budowniczego Marywila – Ottona Fryderyka Felkersamba, hetmana Jabłonowskiego – towarzysza Sobieskiego w bojach, księdza Vota, do którego para królewska udawała się po duchowa poradę, i innych. Ciekawe są fragmenty mówiące o karierze Jana Sobieskiego, któremu nierzadko po drodze było z wrogami Polski, łączył swoje siły ze Szwedami. Z przeniewiercy stał się bohaterem, opatrznościowym mężem, wybawcą, wzorem obywatela – konkluduje królewska małżonka.

Lesiak prócz portretu postaci pokazuje także barwne tło jej życia. Ani jedno, ani drugie nie jest doskonałe jak na obrazach z epoki, może dlatego bardziej wiarygodne.

Stanisław Krzaczyński

Janina Lesiak „Marysieńka Sobieska. Autoportret”, wydawnictwo MG, 2020.