.

Anne-France Dautheville „Sekrety ogrodu. Dramaty z rabaty i różane perypetie”

Kwiatki z francuskiego ogródka

Człowiek grzebie w ziemi, kopie dołki, przesadza, nawozi, biega z taczką, przycina, ściółkuje – to bardzo wciąga. Wchodzimy w bliską relację ze swoimi roślinkami, jesteśmy za nie odpowiedzialni. Trudno się od nich oderwać. Światły ogrodnik nie postrzega roślin jako trójwymiarowych zjawisk, które można omówić wyłącznie w kategoriach estetycznych, albo patrzeć na nie jedynie jako na coś do zjedzenia. Rośliny mają swoją bogatą historię, konteksty kulturowe. I o tym jest książka Anne-France Dauheville. „Sekrety ogrodu” – tytuł, zwłaszcza, że wyszedł spod francuskiego pióra, mógłby zapowiadać romans, którego najpikantniejsze sceny rozgrywają się między krzewami ogrodu, ale nie… Nie tym razem. Autorka opowiada o roślinach, jednak nie rozczula się nad nimi znad konewki. Raczej w chwili odpoczynku od pracy na grządkach przetrzepuje literaturę dotyczącą roślin. Powstają kwiaty złożone z informacji z zakresu botaniki, etnologii, językoznawstwa, również zoologii, bo przecież nie ma roślin bez zwierząt (z wzajemnością). Te kwiatki przyozdabia literackim przybraniem. W ten sposób tworzy ogród, który czytelnik może odkrywać wraz z jego tytułowymi sekretami. To bardzo kształcące i przyjemne zajęcie, można rzec, dorywcze. Nie ma tu bowiem linearnego porządku. Możemy otworzyć książkę na dowolnej stronie i przeczytać sobie fragmencik. To tak jakby przeleciała pszczółka, a my poświęcilibyśmy jej chwilę refleksji, przechodzimy obok grządki z lawendą i przypominamy sobie: Lawenda. Choć jest kojarzona głównie z francuską Prowansją, to jej nazwa pochodzi z Półwyspu Apenińskiego. Ukryty jest w niej łaciński czasownik lavare, czyli „myć”, lawendy dodawano bowiem do wody, w której zażywało się kąpieli. Dopiero później nazwę tej banalnej czynności przeniesiono na tę wyjątkowo piękną roślinę. Gdzie nie spojrzeć, na każdej gałązce siedzi sobie jakaś wiedza, informacja, legenda. Czyta się to trochę jak dział ciekawostek w poradniku działkowca, ale, jak już wspominałam, bardzo przyjemnie.

Czy nie można tak po prostu „uprawiać swojego ogródka” jak chciał inny Francuz (niewątpliwie oświecony)? Można, ale jest ciekawiej, kiedy mamy świadomość, co tak naprawdę się w nim dzieje. Otóż dzieje się świat – dzieją się cuda natury, korespondujące z wielką ludzką tradycją obserwowania ich, opisywania, także snucia opowieści na ich temat. Dla autorki „Sekretów ogrodu” każda roślina jest opowieścią. Każda bowiem znalazła swój sposób na życie, sobie właściwy, każda pełni swoją rolę wśród innych. Rośliny podróżowały, zmieniały się, zapisując się trwale w sercach i umysłach ludzi. Niosą w pamięci bliskie i dalekie krainy, z których pochodzą, rośliny i zwierzęta, które towarzyszyły im w swej wędrówce. (…) Gdyby rośliny umiały mówić, opowiedziałyby nam niesłychane historie – pisze Dauheville. Na pewno ma rację, jednak jaki hałas powodowałyby przy tym, nawet, gdyby mówiły szeptem! A książkę można czytać bezgłośnie, w cieniu swojej jabłonki, albo przy grządce cebuli, w których, zgodnie z wierzeniami starożytnych Egipcjan, zamieszkują bogowie (o czym dowiadujemy się od autorki).

Tworzenie ogrodu jest przyjemnością dla wytrwałych, pracowitych i takich, co się nie boją ubrudzić. Wiadomo, że najlepiej rośliny rosną na tym, co się rozkłada i najczęściej pośmierduje. Ale to, co można osiągnąć to zachwyt. A stan zachwytu, niezwykle budujący, jest wart dużego wysiłku. Wie o tym Dautheville, która zaprasza nas do swojego małego raju, częstując wykwintnymi cudami jej ogrodu.  

Justyna Polakowska

Anne-France Dautheville „Sekrety ogrodu. Dramaty z rabaty i różane perypetie”, przełożył Andrzej Stańczyk, Wydawnictwo Literackie, 2020.