.

Danielle Collins „Joga twarzy”

Zachować twarz

Człowiek w toku dziejów nauczył się ingerować w przyrodę. Często robi to bardzo intensywnie. Nie zawsze wychodzi mu to na zdrowie. Nierzadko sięga, gdzie wzrok nie sięga, łamie, czego rozum, gdyby więcej go używać podczas człowieczej aktywności, wcale nie doradzałby łamać. Oczywiście, nie demonizujmy ludzkich działań, które często mają raczej budujące, niż niszczące skutki. Niemniej jednak czasami, zamiast ingerować w życie innych istot, człowiek mógłby dać im spokój i zająć się swoją własną istotą, aby wyjść z tego świata z twarzą.

Właśnie twarzą zajmuje się Danielle Collins w swojej książce. Tytuł „Joga twarzy” przyciągnie uwagę tych, którzy zauważają, że w pewnym wieku twarz robi się jakby bardziej pomarszczona, a byłoby miło przez cały czas niezmiennie wyglądać jak dziewczyna z „Gawędy” – nawet jeśli deklaruje miłość do wszystkich swoich zmarszczek, bo przypominają mu czas cennego życia.

Ale nie o próżność tu chodzi (w każdym razie nie tylko). To książka dla tych, którzy lubią mieć wpływ na to, co dzieje się w ich życiu, pragną je tworzyć raczej, niż poddawać się inercji bez pomysłu na to, jaki nadać kierunek prądom rzeki czasu. Nie zawsze poczucie mocy, sprawczości musi wynikać z wielkich czynów niejednokrotnie skutkujących nieodwracalnymi zmianami w przyrodzie. Zamiast ukształtowania terenów na bardziej przyjazne człowiekowi, ukształtujmy sobie twarz – w tym samym celu. (Człowiek to też przyroda). Będziemy mieli z tego wiele przyjemności.

Collins krok za krokiem pokazuje jak tego dokonać. To drobne ruchy palców. W porównaniu z wysiłkiem jaki wielu z nas ponosi na siłce (wyciskając siódme poty, marszcząc przy tym czoło, co owocuje zmarszczkami) trening proponowany przez autorkę okaże się pestką, delikatnym prztyczkiem – w nos i okolice (oko i lice). Na dobrą sprawę, w czym gustownie wyrzeźbiona łydka miałaby być lepsza od kształtnej buzi? Otóż, w niczym. Poćwiczmy zatem mięśnie twarzy – z przyjemnością, bez wysiłku, ale systematycznie.

Książka Collins to nie tylko opis ćwiczeń z fotografiami autorki w trakcie treningu. To także pobieżny wykład filozofii. Mówiącej o dobrym traktowaniu swojego ciała z twarzą jako jego reprezentacyjną częścią na czele. To także wskazówki odnośnie odżywiania, zdrowego sposobu życia. Wszystkie uwagi autorki są bardzo fachowe. Swoją metodę Collins wypracowała na bazie solidnej wiedzy z zakresu fizjologii ludzkiego organizmu oraz wiedzy dotyczącej tradycyjnych technik – masażu, akupresury twarzy. Nasze oblicza są więc w dobrych rękach. Jeśli nawet to próżność skłoni kogokolwiek do sięgnięcia po „Jogą twarzy”, to książka może sprawić, że odmieni nas ona nie tylko fasadowo, ale całe nasze życie może stać się zdrowsze. Chodzi bowiem nie tylko o wygląd, ale o dobre samopoczucie – wzajemnie na siebie wpływające. Collins pisze: Chciałabym, aby joga twarzy wyznaczyła początek twojej drogi do akceptacji i miłości siebie, a jednocześnie dała ci do tego zestaw narzędzi: prostych, lecz skutecznych technik, które pomogą ci jeszcze ładniej wyglądać i jeszcze lepiej się poczuć.

Zatem, pogłaszczmy się po swoich buziach – z czułością i metodycznie. To dla naszego dobra.

Justyna Polakowska

Danielle Collins „Joga twarzy”, przełożyła Marzenna Rączkowska, wydawnictwo Czarna Owca, 2020.