.

Donna Tartt „Szczygieł”

Skarb

Czasami bohater powieści wzbudza tak dużą sympatię, że czytelnik denerwuje się, kiedy ten dokonuje wyborów, których konsekwencje mu nie służą. Tak jest z Theodorem Deckerem. Tak samo irytuje nas, gdy przyjaciel brnie w kłopoty, albo kiedy przypominamy sobie, jak w przeszłości sami pchaliśmy się w sytuacje znoszące nas z prostego nurtu w życiowe turbulencje.

Los bohatera „Szczygła” Donny Tartt komplikuje się w wybuchającym muzeum. Theo przeżywa katastrofę, która zabiera mu ukochaną część świata, równocześnie wręczając mu skarb. Chłopiec ukrywa swój skarb, przez niego wpada w kłopoty. Taki to skarb – wymagający, trudny, nie wiadomo, co z nim zrobić.

Towarzyszymy Theo, gdy ten w młodym wieku stacza się z zapałem kogoś, kto pragnie stoczyć się szybko, desperacko, żeby mieć już za sobą smutek, męczarnie tęsknoty, poczucie braku wpływu na to, co dzieje się wokół. Życie go raczej nie ekscytuje, w pewnym sensie może chciałby je już mieć za sobą. Wciąż ma jednak ukryty skarb, którego strzeże, jakby z nadzieją, że kiedyś się dowie, do czego on służy. Donna Tartt przybliża czytelnikowi głębię przeżyć swojego bohatera. Zniechęcenie, nerwica, depresyjne nastroje dorastającego chłopca noszącego ciężar traumy. Nie jest to jednak powieść prezentująca wyłącznie psychologiczny rys Theo Deckera. W równym stopniu jest to opowieść sensacyjna. Otwiera drzwi ciemnego światka przestępczego, nielegalnego handlu zaginionymi dziełami sztuki. Są narkotyki, a nawet strzelanina. Theo ślizga się między proszonymi obiadami w domach zacnych rodzin a melinami narkomanów i kryminalistów. Tak prowadzi go skarb. Theo mógłby żyć w satysfakcjonujący sposób – w jego świecie jest kilka osób, którym na nim zależy, których kocha, ale skarb, jego tajemnica, wszystko komplikuje.

W wielu opowieściach bohaterowie schodzą w czeluście i ciemne zakamary, by wynurzyć się się z nich wyzwoleni od wyniszczających ciężarów latami zaciemniających perspektywę. Skarb wypuszczony z rąk, uwalnia od siebie skorumpowanego nim właściciela. Uwalnia od trudnej do utrzymania tajemnicy, od poczucia zagrożenia, od obsesji. Tak, jakby w końcu czas się wypełnił i skarb przemówił okazując swoją wspaniałą moc. Opowieść dotychczas złożoną z konsekwencji destrukcyjnych wyborów bohatera, który – trudno powiedzieć – czy wybiera wyniszczające rozwiązania, by zrealizować zachcianki swojej nieskrępowanej duszy, czy na złość jej, opowieść tą można zacząć opowiadać na nowo. Myśl bohatera zdąża ku wnioskom o tym, że nawet jeśli pobytu na tym świecie nie można nazwać wspaniałą przygodą, jednak warto z czasem, który jest nam tu dany, zrobić coś wartościowego. Jest w każdym razie w powieści Tartt coś rozświetlającego – objawienie tłumaczące perturbacje przeżywane przez rodzaj ludzki. Egzegeza przychodzi z ust jednego z bohaterów: Czy dobro nie może się czasem wkraść przez jakieś dziwne kuchenne drzwi?

Powieść Tartt jest pełna „dziwnych kuchennych drzwi”. Bohater otwiera je w szale autodestrukcji, zrozumiałej biorąc pod uwagę jego historię. Chłonie z zapałem to, co za „dziwnymi kuchennymi drzwiami” się dzieje. Czy realizował jakiś własny ciemny potencjał dopominający się uznania, czy raczej był to wynik niedostrzegania innych możliwości?

„Szczygieł” jest powieścią świetlistą. Nie zawiera może zachwytu nad życiem, ale pochwałę możliwości wyboru (jednak). Poza tym jej urok podnoszą rozważania zagadnień sztuki, prezentacja kolorytu miast, w których rozgrywa się akcja, postaci – tym bogatszych im trudniejsze zadania wyznaczył im los, obdarzając ich na skutek ułożenia zdarzeń, trudnym skarbem. Czy bowiem – jak mówi jedna z postaci: przypadek to tylko sposób Boga na to, by pozostać anonimowym?

Justyna Polakowska

Donna Tartt „Szczygieł”, przełożył Jerzy Kozłowski, Wydawnictwo Znak, 2024.